Granice wolności słowa. Kiedy zaczyna się obraza uczuć religijnych?

religieMateusz Wichary

 

WSTĘP

Zadanie, które wskazuje mi temat to odnaleźć miejsce, kiedy należy ograniczyć wolność słowa, jako obrazę uczuć religijnych.

 

Spotykamy w nim dwie istotne wartości: wolność słowa oraz obrazę uczuć religijnych. Temat sugeruje również pewną hierarchię: obraza uczuć religijnych ze względu na swą doniosłość ma wprowadzać delimitację granicy wolności słowa.

 

Czy jest to perspektywa słuszna? Czy w każdym przypadku obraza uczuć religijnych powinna zmuszać do milczenia – wszakże tym właśnie jest ograniczenie słowa w jego wolności?

 

Teza tego wystąpienia brzmi: nie. A wynika to z prostego faktu, iż orędzie obraża. Stąd pojęcie obrazy uczuć religijnych jest jednym z podstawowych zagrożeń dla wolności religii (wszelkich), której gwarantem jest wolność słowa. Religia rości sobie prawo, w swym orędziu, do wypowiadania się na kontrowersyjne, drażliwe, a więc z konieczności obrażające, przynajmniej potencjalnie, tematy. Orędzie – nauczanie – określonych kościołów i religii dotyka takich właśnie zagadnień. Postawienie więc granicy wolności słowa w miejscu, gdzie rozpoczyna się obraz uczuć religijnych jest równoznaczne z odmówieniem wszelkim religiom wolności do zwiastowania uznanego przez nie orędzia, czego z pewnością nie można potraktować jako ochrony religii w społeczeństwie, lecz przeciwnie, jako odmówienie jej racji bytu.

 

Kilka uwag wstępnych:

 

– Mój wykład jest głosem kościelnym. Rozumiem siebie jako reprezentanta osób religijnych, bez względu na wyznanie, i z tej perspektywy podchodzę do całego zagadnienia.

 

– Definicja „obrazy uczuć religijnych” jest niejednoznaczna. A to oznacza, że (i) może być rozumiana różnie; (ii) jej konkretne zrozumienia mogą być kontrowersyjne i krzywdzące, a co najmniej jako takie odbierane przez ogół nie obrażonych. (iii) jako trudno uchwytna może być instrumentem manipulacji politycznej, która nie ma nic wspólnego z obroną skrzywdzonych, a bardzo dużo z osiąganiem innych celów.

 

Obraza uczuć religijnych a Deklaracja Praw Człowieka

Jak już wspomniałem, obraza uczuć religijnych jako granica dla wolności słowa wydaje się raczej niebezpieczeństwem niż ochroną dla wolności wyznania i praktykowania wiary. Spójrzmy na ów problem z perspektywy praw człowieka.

 

Deklaracja Praw Człowieka z 1948r. stanowi:

Artykuł 18: Każdy człowiek ma prawo wolności myśli, sumienia i wyznania; prawo to obejmuje swobodę zmiany wyznania lub wiary oraz swobodę głoszenia swego wyznania lub wiary bądź indywidualnie, bądź wespół z innymi ludźmi, publicznie i prywatnie, poprzez nauczanie, praktykowanie, uprawianie kultu i przestrzeganie obyczajów.

 

A więc wolność myśli, sumienia i wyznania praktycznie oznacza prawo wyrażania tej myśli – czyli nie ma wolności religijnej bez wolności słowa, zmiany religii i wyznana oraz praktykowania wiary.

 

To wzmocnione jest jeszcze przez następny artykuł:

 Artykuł 19: Każdy człowiek ma prawo wolności opinii i wyrażania jej; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnej opinii, poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i poglądów wszelkimi środkami, bez względu na granice.

 

Człowiek ma prawo mieć swoje zdanie i wyrażać je, poprzez wszelkie możliwe środki.

 

Stąd paradoksalnie obraza uczuć religijnych jako granica wolności słowa ogranicza przede wszystkim wolność religijną – wolność myśli, sumienia i wyznania.

 

Zasadne jest więc pytanie: „czy skóra jest warta wyprawki?” Czy dla religii i wiary – bo przecież obrona jej praw jest intencją karania obrażających uczucia religijne – ważniejsza jest wolność, czy bezpieczeństwo, osiągane kosztem owej wolności?

 

I dalej – czy to państwo ma prawo o tym rozstrzygać, wprowadzając rozwiązania prawne dla obrażających uczucia religijne, przez ograniczanie ich wolności wypowiedzi?

 

Innymi słowy: czy rzeczywiście korzystnie jest dla mniemanego beneficjenta tych rozwiązań – czyli wyznań, religii – przekazywać władzom państwowym rozstrzyganie o naturze relacji między ich wolnością a bezpieczeństwem? Czy nie lepiej pozostawić to zagadnienie w jurysdykcji odpowiednich władz kościelnych i wyznaniowych?

 

Aby lepiej przyjrzeć się temu zagadnieniu, spróbuję odpowiedzieć kiedy zaczyna się obraza uczuć religijnych, co nam pomoże w określeniu jak (czy w ogóle) kategoria obrazy uczuć religijnych powinna określać granicę wolności słowa.

  

KIEDY ZACZYNA SIĘ OBRAZA UCZUĆ RELIGIJNYCH?

 

Znów, uwagi wstępne:

 
– jestem religijny = żywione przeze mnie przekonania dotyczące Boga i wiary są dla mnie ważne;

– stąd można mnie obrazić (definicją pojawi się za chwilę). Tu warto jedynie wspomnieć, że nie można obrazić uczuć religijnych kogoś, dla kogo uczucia religijne są obojętne.

– zdarzają się takie sytuacje – należę do mniejszości religijnej w Polsce.

– mówię o tym po to, by wskazać, że moje przemyślenia dotyczą zagadnienia dla mnie praktycznego i potencjalnie bolesnego. A co za tym idzie, nie można mi postawić zarzutu obrony status quo jako reprezentantowi większości, która jest nieczuła na problemy mniejszości.

 

Co to znaczy obrazić kogoś uczucia religijne? Oznacza to wywołanie smutku, poczucia dyskomfortu ze względu na wypowiedź bądź działanie które deprecjonuje bądź lekceważy jakiś aspekt rzeczywistości, który ze względu na przekonania religijne danej osoby jest dla niego istotny.

 

A więc:

– mamy wypowiedź bądź działanie jakiejś osoby

– wiąże się ona z aspektem rzeczywistości, który dla innej osoby ma wymiar religijny

– wartościuje – chcący bądź nie chcący owo coś (kogoś)

– wywołuje reakcję smutku, dyskomfortu osoby, która jest świadkiem takiej wypowiedzi/ działania, która jednak nie zgadza się na taka perspektywę.

  

JAK MOŻNA URAZIĆ KOGOŚ UCZUCIA RELIGIJNE?

 

Jak to się dzieje? Czy można się w ogóle od tego uchronić?

Widzę 4 zasadnicze klasy działań i wypowiedzi urażających uczucia religijne:

 

1. świadoma drwina; intencjonalne działanie mające za cel ośmieszenie bądź poniżenie czy to jakiegoś przekonania religijnego, czy to osób, które to przekonanie żywią.

 

Przykład:

Manifestacja muzułmańska w Londynie z początków 2006 roku (mam zdjęcia). Hasła to m.in.:

 
– Europo, wyciągnij lekcje z 11 września

– Wolność do piekła. Warto dodać, że gdyby nie ta wolność, nie byliby w stanie tego robić. Chrześcijanie w krajach islamskich za taką manifestację co najmniej zostaliby ukarani więzieniem, jeśli nie od razu śmiercią.

– Przygotujcie się na prawdziwy Holokaust

– Śmierć tym/ zniszczyć tych/ zmasakrować tych/ zarżnąć tych, którzy obrażają islam – z założenia ci ludzie uważają, że zasada zakazu obrażania uczuć religijnych odnosi się tylko do innych, nie do nich, o czym jeszcze powiem.

– Europo zapłacisz. Twój 9 września nadchodzi (policjant obok pilnuje).

 

Oczywiście, nie rzutuję takiej postawy na wszystkich muzułmanów. Z drugiej strony nie widzę powodów, by o takiej postawie nie rozmawiać.

 

2. niefrasobliwość, nierzetelność, nieuczciwość w przedstawianiu poglądów reprezentantów innych wyznań i religii.

 

I tu 2 przykłady:

 

(1) Nierzetelne używanie słów:

 – WPROST i używanie słowa ewangelicy zamiast ewangelikałowie (chrześcijanie ewangeliczni) w tekście 
Okopy ziemi obiecanej, (07 listopada 2004): „Ewangelicy są bardziej izraelscy od Izraelczyków”.

Reakcja:

– Poczta (21 listopada 2004): Określenie „ewangelicy”, którym posługuje się autor artykułu „Okopy ziemi obiecanej” (nr 45), odnosi się w Polsce wyłącznie do wyznawców Kościoła ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego. Tymczasem angielskie słowo „evangelicals” należy tłumaczyć jako chrześcijanie ewangeliczni. Taka nazwa funkcjonuje na określenie biblijne wierzących chrześcijan należących nie do jednej denominacji, lecz do wielu Kościołów wyznających te same ewangeliczne zasady.

 

Nic to jednak nie dało, bowiem w tekście Boska polityka (15 października 2006), czytamy: „Ameryka przeżywa religijny renesans. Straciły jednak na popularności główne, z natury tolerancyjne nurty protestantyzmu: metodyści, prezbiterianie, baptyści, luteranie i Kościół episkopalny. (…) Rośnie znaczenie zmarginalizowanych kiedyś odłamów protestantyzmu: zielonoświątkowców, fundamentalistów i ewangelików.”

 

Czyli: ogólny chaos, niekonsekwencja używanych pojęć; niezrozumienie.  I problem nie tkwi w tym, że ktoś nie wie. Problem nawet nie jest w tym, że nie wie o czym pisze (choć w zasadzie powinien). Ale poważny problem tkwi w tym, że nie chce się dowiedzieć. TO rani: bo to wyraża postawę arogancji i lekceważenia.

 

Wyobraźmy sobie, że amerykański protestant pisze następująco w swym artykule o sytuacji KRK w Polsce: „Polski katolicyzm przechodzi religijny renesans. Straciły na popularności popierane przez Prymasa i Episkopat koła wiernych związane z Radiem Maryja; zyskują natomiast radykalne ugrupowania lewackie, związane z Gazetą Wyborczą.”

 

Można wybaczyć niezrozumienie polskich realiów, choć jest co wybaczyć; ale trudno nie ocenić negatywnie dalszego pisania w ten sposób na istotny dla katolików w Polsce temat, jeśli ktoś zadał sobie trud wskazania takiemu autorowi błędów obecnych w tym tekście.

 

(2) Fałszywa reprezentacja poglądów.

 

Przykład: Nowości, „Protestancki gwałt na Piśmie Świętym” (28.10.2006, s.5). Artykuł przedstawia i ocenia w formie wywiadu tłumaczenie Biblii w Niemczech, w którym – nota bene w imię poprawności politycznej – „Bóg raz jest Ojcem a raz Matką.” Nie potępiam oceny Marka Zająca (kierownika działy religijnego TP) – przeciwnie, zgadzam się z nią.

 

Natomiast naganny jest tytuł, który insynuuje, że protestanci – jako tacy – gwałcą Pismo Święte.

 

Znów paralela: Załóżmy że w prasie protestanckiej pojawia się artykuł oceniający negatywnie poglądy ks. Hryniewicza o pustym piekle. Wszystko w porządku. Jeśli jednak tytuł by brzmiał: „Katolicy nauczają: piekła nie ma” – jest to nadużycie.

  

Podsumowanie

Pozwolę sobie podsumować te swa rodzaje obrazy uczuć religijnych jako zasługujące na społeczny sprzeciw i potępienie. Nienawiść oraz lekceważenie faktów są zjawiskami karygodnymi, tworzącymi mylne i zazwyczaj krzywdzące wyobrażenia o innych. Żadne przekonania, nie tylko religijne na komentarz takim językiem nie zasługują.

 

Unikanie i napiętnowanie tego rodzaju obrazy uczuć religijnych wynika z podstawowego postulaty etyki nie tylko chrześcijańskiej, ale również obecnej i w innych wielkich religiach: nie czyn drugiemu co tobie niemiłe. Nikt nie lubi nieuzasadnionej nienawiści i fałszywego, wykrzywionego przedstawiania własnych poglądów. Potraktujmy więc poważnie prawo innych do tego samego.

 

Przejdę do dwóch form obrazy, których tak łatwo podsumować się nie da:

 

3. Brak przywiązania czy negatywna ocena kogoś (bądź czegoś) istotnego dla wierzącej osoby.

 

Przykład: reakcje na śmierć JP II wśród katolików i protestantów.

 

Ogólnie: zachęcam katolików do pamiętania, że to nie był protestancki papież. Większość z nas uznawała Go za wyjątkowego człowieka, co jednak w znikomej mierze wpływało na przywiązanie, czy traktowanie Go jako własnego autorytetu moralnego czy jakiegokolwiek innego.

 

JUŻ TO SAMO było (jest?) dla większości katolików obraźliwe.

 

Z drugiej strony, część form wyrażania szacunku dla Zmarłego przez katolików dla większości protestantów jest niedopuszczalna i obraźliwa, np.:

 
– śpiewanie Abba Ojcze dla człowieka, bez względu na zasługi, skoro są to słowa zaczerpnięta z passusu, który opisuje wyjątkową jakość więzi wierzącego z Bogiem Ojcem (Rz 8:15; Gal 4:6);

– plakat JP II z tekstem „Ojcze nasz, któryś jest w niebie” – początek Modlitwy, której Syn Boży nauczył swych naśladowców – modlitwy znów do Boga Ojca – jest dla nas nieodróżnialne od bałwochwalstwa.

 

Wyrażanie słusznej i zasłużonej czci dla człowieka poprzez podstawowe sformułowania, które z perspektywy Biblii zarezerwowane są tylko dla Boga Ojca nieodparcie budzi takie właśnie skojarzenia.

 

Czy można tego uniknąć? Nie sądzę.

 

4. Uznawanie innych przekonań religijnych za nieprawdę, fałsz, błąd, coś złego – oraz wynikające z tego działania (postawa).

 

Przykłady:

 
GW (05.12.06’): Patriarcha Aleksy II ponawia zarzuty pod adresem Watykanu: Zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej powtórzył oskarżenia pod zarzutem księży katolickich na terenie zachodniej Ukrainy o dyskryminację wyznawców prawosławia i nawracanie ich na katolicyzm (…).Aleksy II wielokrotnie wysuwał pod adresem Kościoła katolickiego oskarżenia o prozelityzm (mając na myśli dążenia do pozyskania nowych wyznawców) w Rosji, na Ukrainie, Białorusi i Kazachstanie).

 

Decyzja Konwencji Southern Baptist (SBC) z 2000: wykorzystać to spotkanie dla ewangelizacji Żydów, Muzułmanów I Hindusów – zaangażowanie 100.000 osób. Reakcja: Konsylium Przywódców religijnych z Chicago, w osobie swego przewodniczącego, Arcybiskupa Chicago wystosowało list, który stwierdzał, iż „tego rodzaju działania mogą przyczynić się do klimatu sprzyjającemu wzrastaniu nienawiści do innych religii”, w związku z czym zniechęca ich do ewangelizacji.

 

Przekornie: dyskusja o problemach teorii ewolucji. Publiczne kwestionowanie tej teorii; ujawnienie się osób nauki i wiary – jak przemilczany kard. Wiednia CHRISTOPH SCHÖNBORN – wywołało histeryczną reakcję zwolenników ewolucji, która mało miała wspólnego z naukowym światopoglądem a dużo z brakiem argumentów i chęci zapoznania się z przedstawicielami innego poglądu.

 

Okazuje się więc, że zagrożenie obrazy uczuć religijnych wiąże się nieuchronnie z podstawową jej funkcją, wymiarem istnienia – głoszeniem określonego orędzia i idącymi za nią działaniami misyjnymi.

 

Tu dochodzimy do zagadnienia fundamentalnego i rozstrzygającego. Czy można – w imię wartości, jaką jest obraz uczuć religijnych – odmówić przedstawicielom religii prawa do tego wymiaru istnienia? Do wydawania sądów wartościujących o innych religiach oraz podejmowania działań, które owe sądy wyrażają?

 

Należy podkreślić, że z pewnością zarówno owe sądy jak działania są obrazą.

 

Twierdzę, że nie.

 

Kategoria obrazy uczuć religijnych, ze względu na fakt, że wiąże się z niezbywalną wolnością wszelkich religii, którą jest prawo wydawania sądów wartościujących o innych religiach czy fundamentalnych przekonaniach etycznych i światopoglądowych oraz podejmowania działań, które owe sądy wyrażają, nie może być granicą wolności słowa.

 

5 ARGUMENTÓW ZA WOLNOŚCIĄ SŁOWA MIMO RYZYKA OBRAZY UCZUĆ RELIGJNYCH

 

Chciałbym to zdanie uzasadnić.

 

 
1. Argument z Deklaracji praw Człowieka: niezależnie od dzisiejszych politycznie poprawnych interpretacji, dokument ten nie przewiduje istnienia jakichkolwiek granic wolności dla sądów religijnych.

 

Tak jak powiedziałem, należy czuwać nad rzetelnością tych sądów oraz potępiać (społecznie, bo jest to legalne, choć jest grzechem) nieuzasadnioną, dobrowolną nienawiść. Jednak czuwanie, czy społeczne napiętnowanie nie może stać się przepisem, który ogranicza podstawową wolność człowieka.

 

Pamiętajmy, że Orwellowska nowomowa miała za cel „uniemożliwienie swobody myślenia.”1 Ograniczanie wolności słowa, niezależnie od szczytnych celów, zawsze trąci totalitaryzmem. Wolność jest na tyle cenna, że warto zapłacić za nią cenę bycia obrażonym.

 

 
2. Argument z natury religii: Choć stwarza to mnóstwo problemów, czego jestem świadomy, twierdzę, że niezbywalną, konstytutywną cechą wszelkich religii jest ocena rzeczywistości.

 

Abraham Kuyper, holenderski polityk i teolog z przełomu XIX i XX wieku postrzega religię jako system życia: jej funkcją jest „dostarczenie lustra świadomości” w której przegląda się egzystencja. Religia, aby była religią, musi tłumaczyć, nazywać, określać podstawowe relacje człowieka: do Boga, do innych ludzi i do świata. Nazywając i określając nieuchronnie wartościuje – ale taka właśnie jest jej funkcja; dlatego właśnie jest czynnikiem kulturotwórczym – dlatego w ogóle JEST.

 

Pozbawienie religii tego prawa – jest, używając obrazowego ale trafnego porównania – jej kastracją; skazaniem na wygnanie. Religia rości sobie prawo do opisywania istotnych sfer rzeczywistości. Oznacza to w konsekwencji wycofanie religii, niezależnie od stanowiska, z wszelkich sfer społecznego życia:

  
– prawa ( w tym karnego, wyrażającego przyjęte przez społeczeństwo normy sprawiedliwości),

– komunikatów medialnych (radiowych, telewizyjnych, prasowych)

– dyskusji o ważnych społecznie zagadnieniach etycznych. Głos nawiązujący do religii nie jest neutralny, a więc jest potencjalnie raniący.

– Edukacji. Edukacja z konieczności religijna być nie może.

– biżuterii i ozdób noszonych w miejscach publicznych

– języka używanego w szkole, na ulicy, w urzędach.

 

Oznacza to ścisłe wytyczenie gett (rezerwatów?) dla religii, koniecznie ściśle odseparowanych od publicznego wymiaru życia społeczeństwa: świątyń i domów. Oznacza to odcięcie od zaplecza pojęć i wartości, które legły u podstaw naszej cywilizacji. Wyjście bowiem, czy to w uczynku czy słowie, poza te enklawy, staje się potencjalnym zagrożeniem dla ładu społecznego.

 

Można oczywiście twierdzić, że jest to ideał, wzór postępowego społeczeństwa. Jednak absurdem jest dowodzenie, iż wynika to z troski o dobro religii.

 

Alternatywa. Jest możliwy jeszcze jeden, alternatywny rozwój wypadków, w przypadku, gdy mamy do czynienia z próbą zastraszenia reprezentantów jednej religii przez reprezentantów drugiej, poprzez stosowanie siły. Religia ta może być mniejsza, ale bardziej nieobliczalna jeśli chodzi o dobór środków wpływu na innowierców – np. działania terrorystyczne. Co się wtedy może stać?

 

Takie zastraszone społeczeństwo rezygnuje wtedy z własnego religijnego dziedzictwa, przyznając prawo agresywnej religii do wpływu na publiczny charakter społeczeństwa. W takim przypadku „rozdział państwa i kościoła” działa jedynie w jedną stronę, jest jedynie deklaratywny, będąc naprawdę wymówką dla kolejnych ustępstw władzy na rzecz agresywnej religii.

 

 3. Argument ekumeniczny: autentyczny dialog – otwarcie się na postrzeganie świata przez inne od nas osoby – wymaga podjęcia ryzyka obrazy własnych uczuć religijnych.

 

Tam, gdzie mówi się o sprawach ważnych, tam nieuchronnie pojawia się ryzyko zranienia. Mówienie o Bogu, człowieku, etyce, zbawieniu, sensie istnienia – to wszystko są takie właśnie sprawy i wymaganie od innych, by w niczym nas nie urazili jest przeciwieństwem otwartości – jest zamknięciem innym ust. Czy właśnie tym ma się charakteryzować otwarte, pluralistyczne społeczeństwo?

 

Dialog niekoniecznie owocuje wspólnym stanowiskiem. Ale zawsze, jeśli jest prawdziwy, powoduje wzajemne zrozumienie. A jedynie tam, gdzie pojawia się autentyczne zrozumienie, pojawić się może prawdziwy szacunek. Szacunek za konsekwencję postawy, ścisłe trzymanie się własnych wartości i przekonań, co bez względu na ich zasadność w naszych oczach, jest słusznym powodem uznania.

 

I wzajemny szacunek właśnie, nie wymuszone czy jedynie polityczne gesty, jest jedynym skutecznym fundamentem dla wzajemnego poszanowania i oddziaływania na siebie religii.

 

 
4. Argument logiczny: zakaz wydawania sądów religijnych sam jest dogmatem.

 

Uzasadnienie zaczerpnąłem z bestselleru Iana Blooma, The Closing of American Mind.2

 

„Relatywność prawdy [dla studentów amerykańskich koledżów] nie jest teoretyczną konstrukcją ale etycznym nakazem, warunkiem społeczeństwa otwartego, a przynajmniej tak się ją postrzega”. ludzie, którzy są relatywistami stają się zamknięci na możliwość poznania prawdy, a w gruncie rzeczy na to, że ona w ogóle istnieje.

 

Ilustracją może być następujący dialog:

 „Nauczyciel: Witajcie, studenci. Ponieważ to nasze pierwsze zajęcia, ustalimy kilka podstawowych zasad. Po pierwsze, nikt nie ma racji, macie być otwarci na zdanie innych studentów. Po drugie… Pani Elżbieto, jakieś pytanie?

 

Elżbieta: Tak. Jeśli nikt nie ma racji, czy to nie jest rozsądny powód, bym NIE słuchała innych studentów? W końcu, skoro nikt nie zna prawdy, czemu miałabym tracić swój czas na słuchanie opinii innych? Po co? Tylko, o ile ktoś z nas ma rację, zyskuje sens otwartość na innych. Nie sądzi Pan?

 

Nauczyciel: Nie, nie sądzę. Czy teraz nie twierdzisz, że masz rację? Czy to nie jest zbyt aroganckie i dogmatyczne?

 

Elżbieta: Wcale nie. Raczej, sądzę, że dogmatyczne jak i aroganckie jest rozstrzyganie, że nikt nie ma racji. Czyżby spotkał Pan i przeegzaminował każdą osobę na świecie, by móc stwierdzić, że nikt nie ma racji? Jeśli nie, na jakiej podstawie Pan wysuwa takie twierdzenie? Również, jestem przekonana, że tak naprawdę bycie gotowym na przyjęcie prawdy, gdziekolwiek i kiedykolwiek się z nią spotkam, jest dokładnie przeciwieństwem arogancji. I jeśli tak się składa, że moim zdaniem istnieją powody by sądzić, że mam rację i powinnam się tym z Panem podzielić, dlaczego Pan nie chce mnie słuchać? Dlaczego automatycznie pozbawia Pan wartości moje zdanie, zanim nawet je Panu przedstawię? Myślałam, że mamy być otwarci na opinie innych.”

 

Otwarte społeczeństwo to społeczeństwo dialogu, nie milczenia, bądź dialogu pozornego, w którym od samego początku zakłada się, że jakiekolwiek zmiany są wykluczone, a religie z założenia racji nie mają. Zakaz wydawania sądów religijnych, ze względu na ryzyko obrazy, oznacza dogmatyczne zamknięcie ust.

 

 5. Argument teologiczny: Biblia nam nie mówi o obrazie człowieka, jako najwyższej trosce. Przeciwnie: jest WIELE ważniejszych wartości.

 

Obraza uczuć religijnych nie jest kategorią ostateczną. Innymi słowy, choć źle jest ranić, czasem, dla ważniejszych celów, zranienia i ból są konieczne.

 

Wartości takie jak przyjęcie prawdy, posłuszeństwo Bogu, wyjście z błędnego myślenia – one wszystkie mogą się wiązać z obrazą naszych własnych pomysłów na życie. Bóg wkraczając w życie człowieka nieuchronnie konfrontuje jego własne spojrzenie na świat, co może być bolesne. Niemniej, przynajmniej z perspektywy chrześcijańskiej, zbawienie, uwielbienie Boga, ale i wolność, która jest darem Bożym, a nie darem od państwa, są warte zapłacenia tej ceny.

 

Podsumowanie

Istnieją postawy obrażające uczucia religijne, które powinny być napiętnowane publicznie. Są to drwina i nierzetelne przedstawianie poglądów innych osób czy religii.

 

Jednak obraza uczuć religijnych, ze względu na fakt, że wiąże się z niezbywalną wolnością wszelkich religii, którą jest prawo wydawania sądów wartościujących o innych religiach oraz podejmowania działań, które owe sądy wyrażają, nie może być granicą wolności słowa. Przemawia za tym stanowisko Deklaracji Praw Człowieka, natura religii jako systemu życia, historia, natura i potrzeba dialogu, dogmatyzm alternatywy i chrześcijańska teologia.

 

 Wykład wygłoszony dn. 06.12.2006 w Toruniu, konferencja COEXIST.

 

1 G. Orwell, Rok 1984, Kraków [bdw], 245.

2 Alan Bloom, The Closing of the American Mind (New York: Simon & Schuster, 1987), 25.

2 responses to “Granice wolności słowa. Kiedy zaczyna się obraza uczuć religijnych?

  1. Chyba 11 września (9/11)?

  2. Zgadza się, poprawiłem, dziękuję.

Dodaj komentarz