U siebie. Szkic o protestanckim Toruniu

Autor: Mateusz Wichary

Jest to szkic, czyli zarysowanie najważniejszych kształtów, o których należy wiedzieć i których być świadomym, by się nie zagubić i nie utracić z oczu ważnych elementów krajobrazu. Jest to szkic, gdyż szczegółowe opracowanie dotyczące losów protestantyzmu w Toruniu zdecydowanie wykracza poza zarówno format niniejszej pracy, specyfikę Pisma, jak i skromne zdolności autora, który wszakże jest pastorem a nie historykiem o specjalności we wskazanej dziedzinie. Niemniej, może właśnie ze względu na utożsamienie się autora z i świadomość podskórnego krwiobiegu dogmatyczno-światopoglądowego charakterystycznego dla protestantów, artykuł ten będzie czymś więcej niż suchym wykładem o faktach, w dużej mierze niezrozumiałych w swym egzystencjalnym wymiarze dla komentatorów katolickich, pochodzących z przecież odmiennego środowiska religijnego a przez to i światopoglądowego.

Rozpocznę od myśli może oczywistej, niemniej, sądzę, dla wielu wciąż odkrywczej: protestantyzm jest w Toruniu u siebie. Jeśli ktoś, lub coś ma prawo ze względu na poprzedzającą czas obecny tradycję, szczytne osiągnięcia i przemożny wpływ na charakter i kulturę do czucia się w jakiejkolwiek przestrzeni u siebie, to z pewnością są to toruńscy protestanci. Oczywiście, protestanci nie są jedynymi, którzy mają tak prawo się w Toruniu czuć; niemniej, są grupą, której doniosły dorobek w kształtowaniu się oblicza naszego miasta z pewnością to prawo nadaje.

Garść faktów

Prostym faktem historycznym jest obserwacja, iż okres największej świetności Torunia w całej dotychczasowej historii miasta przypadający na 2 połowę XVI i 1 połowę XVII wieku to okres rozkwitu w mieście kultury właśnie protestanckiej. Jednocześnie, stopniowy „sukces” kontrreformacji, osiągany przez agresywne i spotykające się z niechęcią miasta działanie jezuitów, czego najwyraźniejszym przykładem jest tumult toruński z roku 1724, bezpowrotnie ów okres świetności gasi, ograniczając wpływ i znaczenie tej wartościowej kultury i umacniając wpływy zabobonnej i raczej wstecznej kultury sarmackiej. Ów istotny okres rozpoczyna się stopniowym, i oddolnym przejmowaniem przez mieszczaństwo toruńskie idei i zasad reformacji, przede wszystkim luterańskiej, choć nieco później i kalwińskiej, w tym i braci czeskich. Jest to fakt o tyle ciekawy, iż dzieje się to niejako wbrew ważkim interesom miasta (spór o prawo składu), w której nadzieją miasta była katolicka monarchia polska. Świadczy to o charakterze protestantyzmu w Toruniu – była to przemiana gruntowna, wewnętrzna, opierająca się na nie tyle na zaakceptowaniu silniejszej czy bardziej korzystnej opcji religijnej, co pewnym świadomym procesie przemiany światopoglądowo – religijnej.

Największy okres świetności miasta to przełom XVI i XVII wieku, pod opieką burmistrza Henryka Strobanda. Był to człowiek, który z Torunia uczynił centrum myśli humanistycznej i religijnej, z którym mógł równać się jedynie Gdańsk, mający przecież znacznie większy potencjał ekonomiczny. Okres ten łączy się przede wszystkim z powstaniem Gimnazjum Miejskiego, uczelni naówczas o europejskiej sławie, ściągającej najlepszych nauczycieli, oddziałującej na żywioł protestancki – przez przyjmowanie uczniów – nie tylko na obszarze całej Rzeczypospolitej, ale również i innych, jak np. Śląska, Łużyc, Spiszu, Słowacji a nawet Siedmiogrodu. Z istnieniem Gimnazjum łączą się nazwiska wielkich twórców oświaty i humanistów. Był to Maciej Breu, twórca toruńskiej ordynacji szkolnej i pierwszy rektor Gimnazjum, Kasper Friese, którego ambicją było nadanie Gimnazjum jeśli nie statusu to przynajmniej rangi Akademii (to ostatnie mu się udało), Piotr Zimmermann – kolejny zasłużony pedagog i rektor, Ulryk Schober – poeta i pedagog, Franciszek Tidicaeus – wybitny lekarz – oraz znani pastorzy i kaznodziejowie Marcin Trisner, Konrad Graser Starszy , Jan Turnowski i Paweł Orlicz. Z istnieniem Gimnazjum łączą się również nazwiska wielkich mecenasów sztuki, czyli fundatorów stypendiów, jak np. W. Altenhofa czy G. Krivesa, którzy przeznaczali astronomiczne sumy na wykształcenie niezamożnych uczniów w miejscowym Gimnazjum i kontynuowanie ich edukacji na zagranicznych uniwersytetach. Znanymi uczniami Gimnazjum byli wybitny przyrodnik Jan Jonston, magnaci Andrzej i Rafał Leszczyńscy, historyk Reformacji Stanisław Lubieniecki, filozof i teolog Abraham Calovius.

Ówcześni mieszczanie toruńscy to doskonale wykwalifikowani, wyuczeni na różnych kalwińskich i luterańskich uniwersytetach Europy zachodniej prawnicy, lekarze, nauczyciele i kaznodzieje. Działa drukarnia (m.in. prowadzona przez znanego mistrza Melchiora Nehringa). Wielu z mieszczan posiada obszerne prywatne księgbozbiory; biblioteka Gimnazjum słynna była w kraju i za granicą, zajmując salę o kubaturze 40.000 m³. Toruń był miastem o szerokich perspektywach i kontaktach kulturalnych, wynikających zarówno z powrotów toruńskich studentów do innych krajów, jak również przyciągania do miasta przybyszów, przede wszystkim z zachodu i północy kontynentu. Toruń był tyglem, w którym spotykały się na przyjaznym (chlubny wyjątek w ówczesnym świecie) gruncie różne wyznania protestanckie -oprócz luteran również kalwini i bracia czescy oraz mennonici. Trzy pierwsze ruchy oddziałują na Gimnazjum, w którym pod koniec XVI w. wykładają profesorowie związani silnie nie tylko z luteranizmem, ale również żyjącymi w symbiozie kalwinami i braćmi czeskimi. Wytworzyło to klimat tolerancji, co ważne o tyle, iż działo się to wbrew ówczesnym wpływom sztywnej ortodoksji luterskiej, w duchu raczej Zgody Sandomierskiej z 1570 r. (pierwszego „ekumenicznego” dokumentu w Polsce, porozumieniu wszystkich głównych nurtów protestantyzmu). Zaowocowało to również postawą pobratymstwa z polskojęzyczną szlachtą kalwińską z innych dzielnic Rzeczpospolitej.

Toruń był również znany z gościnności dla przybyszów z dalekich stron, przybywających pobierać tu nauki. To właśnie ów tolerancyjny, a przy tym gorliwy religijnie charakter Torunia spowodował iż w 1595 r. odbył się tutaj wspólny synod generalny luteranów, kalwinistów i braci czeskich, jeden z największych, jeśli nie największy, w historii Rzeczypospolitej. Autorzy katoliccy podkreślają, że nie osiągnięto jedności organizacyjnej, co jakoby przekreślało dokonania synodu. Należy jednak zwrócić uwagę, że dla protestantów zawsze jedność organizacyjna jest drugorzędna wobec rozpoznania tożsamości duchowej, która w teologii protestanckiej przekracza ramy hierarchiczne i strukturalne. Synod ten należy więc postrzegać jako jedno z najważniejszych wydarzeń ekumenicznych ówczesnego polskiego protestantyzmu.

Jego kontynuacją wydaje się Colloquium Charitativum z 1645 r. Zarzewiem tego wydarzenia był wpływ irenistycznych przekonań, np. postaci tak znanych jak Jan Amos Komeński czy Marcin Opitz na postawę niektórych ważnych duchownych w Rzeczypospolitej, w różnych wyznaniach (w tym i katolickim). I tak w listopadzie 1643 r., ulegając tym wpływom synod biskupów katolickich wydaje list – odezwę do protestantów, zapraszając ich na „braterską rozmowę” (Colloquium Charitativum) do Torunia. Inicjatywa ta zaskoczyła zarówno katolików jak protestantów. Oczywiście, należy tu sobie uświadomić, iż propozycja katolicka znaczyła nic więcej, jak tylko wezwanie do powrotu protestantów do katolicyzmu. Niemniej, reakcje, pomimo różnych zastrzeżeń, były raczej pozytywne: do spotkania dochodzi 28 VIII 1645 r.

Choć rozmowy trwają około 3 miesiące i ostatecznie kończą się fiaskiem, należy zwrócić uwagę na dwa znamienne fakty: po pierwsze, przełomowa była sama inicjatywa zaproponowania rozmowy, jako sposobu dochodzenia do prawdy i rozstrzygania sporów. Po drugie, wybrano Toruń. Z pewnością nieprzypadkowo; najwyraźniej, ze względu na tradycję i opinię o światłości i tolerancji tego środowiska.

W tym kontekście warto jeszcze wspomnieć o mennonitach, którzy w dużej mierze są ojcami dzisiejszych toruńskich protestantów. Przedstawiciele tego prądu reformacyjnego pojawili się na tych terenach bardzo szybko, osiadając przed końcem XVI w. w należących do Torunia wsiach po obu stronach Wisły, m.in. w Górsku, Wielkiej Nieszawce i Czerniewicach.

Choć z pewnością żywioł niemiecki był przeważający wśród ówczesnego mieszczaństwa, z powyższych danych widać, że wpływ toruńskiego protestantyzmu nie ograniczał się jedynie do tej jednej grupy językowej. Oprócz wpływu na polskojęzyczną magnaterię i szlachtę protestancką z obszaru całej Rzeczypospolitej należy również zwrócić uwagę na wpływ lokalny – odnotować istnienie parafii św. Jerzego na przedmieściu chełmińskim, która była skupiskiem miejscowych polskojęzycznych luteran. O tym, iż żywioł ten był silny świadczyć może fakt, iż aż do XIX w., dopóki odbywały się nabożeństwa luterańskie w języku polskim, cieszyły się dużą frekwencją. Prawdopodobnie gdyby nie odgórnie zarzucenie tej inicjatywy przez ówczesne niechętne Polakom władze, nie nastąpiłaby germanizacja owego z pewnością polskiego toruńskiego żywiołu protestanckiego.

W Toruniu spoczęły doczesne szczątki siostry Zygmunta III, Anny Wazówny. Ze względu na opór przed pochowaniem jej na Wawelu, brat szuka na miejsce ich spoczynku innego miejsca, które miałoby należytą rangę. Odnajduje je właśnie w Toruniu, gdzie 16 VII 1636 r. odbywa się jej uroczysty pogrzeb w obrządku luterskim. Kazania okolicznościowe wygłaszają po niemiecku Jan Zimmermann i po polsku Paweł Orlicz. Należy jeszcze dodać, iż pomimo swej odmienności kulturowej i religijnej względem Polaka-sarmaty Torunianie byli oddanymi Rzeczpospolitej obywatelami. Oczywiście, nie należy tworzyć tu hagiografii – kierowały nimi z pewnością w tym i osobiste względy i interesy. Niemniej, faktem jest, iż ich postawa względem polityki poszczególnych królów oraz wsparcie, jakim obdarzali ich w tym gorącym dla Polski okresie zasługują na szacunek i uznanie.

Etos

Rozważając powyższe fakty i dokonania toruńskich protestantów, warto się zastanowić nad przyczyną takiej a nie innej postawy wobec otaczającego ich świata; takiego a nie innego postrzegania własnej w nim roli. Toruńskie środowisko protestanckie owego Złotego Wieku wpisuje się w ogólną tendencję rozpoznawalną powszechnie w różnych środowiskach, w historii Europy w Skandynawii i Niemczech czy Szwajcarii, w Wielkiej Brytanii czy Holandii, a obecnie przede wszystkim w Ameryce Łacińskiej, mianowicie, iż protestantyzm wnosi ze sobą w społeczeństwo, przy oczywistych obciążeniach wynikających z powszechnego skażenia grzechem, ład, obowiązkowość, kreatywność, uczciwość i wewnętrzną siłę ku zmianie otaczającej rzeczywistości na lepsze. Dlaczego?

Protestantyzm jest w swej strukturze egalitarny i akcentujący odpowiedzialność za siebie. Wszyscy są tak samo zdeprawowanymi grzesznikami; nie ma żadnej funkcji społecznej do osiągnięcia, czy sposobu, by mniej potrzebować Bożego zmiłowania i zbawiennej łaski. Ale i wszyscy są tak samo wezwani do uchwycenia się wiarą Jezusa Chrystusa, aby przez to rozpocząć nowe życie. Nie ma oddzielnej klasy kapłanów, którzy w tajemniczym rycie przekazywanym przez sukcesję apostolską stają się zdolni do dokonywania na ołtarzu przeistoczenia, cudu, od których zwykły wierny jest uzależniony; przez istnienie których jest w pewnym sensie ubezwłasnowolniony, gdyż zbawienne sakramenty może jedynie adorować i otrzymywać z rąk owych niezbędnych ludzkich pośredników. Nie ma ucieleśnienia Boga na ziemi – papieża, z niemal nieograniczoną, boską władzą nad wiernymi. Jest lokalny zbór, zgromadzenie, kongregacja, społeczność: rozpoznawalna grupa braci i sióstr, samorządna, złożona z współodpowiedzialnych za swe istnienie w określonej okolicy jednostek.

W teologii protestanckiej mówi się o powszechnym kapłaństwie. Jest powszechne, bowiem każdy człowiek jest swym własnym kapłanem; każdy stoi przed obliczem Bożym, sam reprezentując siebie, odpowiedzialny za swoje życie, bez żadnych ułatwień w postaci odpustów, istnienia czyśćca, wstawiennictwa Świętych, itp. Jest uzbrojony w Słowo Boże (czyli Pismo Święte), które znów, ma sam rozważać i sam wcielać w życie. Jest wezwany do osobistej wiary. Kościół wskazuje mu w głoszonej Ewangelii ukrzyżowanego Chrystusa, jako doskonałe i pewne źródło Bożego przebaczenia i dowód Bożej łaski i zmiłowania, do którego jednak znów sam, odpowiedzialnie i całym jestestwem, ma się zbliżyć, i któremu ma bezgranicznie zaufać. Zaufać co do wieczności – że mocą krwi Syna jest już, będąc grzesznikiem, usprawiedliwiony przez wiarę, i dzięki temu może z spokojem jej oczekiwać; ale i zaufać co do doczesności, że Bóg, zgodnie ze swymi obietnicami się nim opiekuje, w odpowiedzi na co ma żyć zgodnie z Bożymi normami. Kościół w tym wszystkim jest niewątpliwą, nawet konieczną pomocą, niemniej nigdy wyręczeniem we własnych obowiązkach wiernego. Kościół będąc społecznością wzajemnie sobie oddanych ludzi oferuje pomoc, niemniej właśnie przez akcent na osobistą odpowiedzialność; kształtuje raczej postawę korzystania z pomocy w celu doskonalenia samodzielności, która jest utożsamiana z duchową dojrzałością, niż postawę roszczeniową, życia na koszt innych lub wyrzeczenia się ziemskich spraw i alienacji (ideał katolickiego zakonnika).

Protestancki „święty” to zwykły człowiek, który jednak rozpoznaje dane mu przez Boga powołanie, i w świadomości Bożego wyposażenia do jego spełnienia, bierze je na siebie i realizuje. Kościół pomaga głosząc Ewangelię, którą znów należy przyjąć już samemu, i również samemu wprowadzać w czyn. Takie ujęcie wiary i chrześcijaństwa przenosi akcent z rytuału Eucharystii, który jest ośrodkiem życia religijnego w Rzymskim Katolicyzmie, na Boże Słowo, którego głoszenie w czystości jest niezbywalną cechą kościoła w ujęciu protestanckim. Przenosi akcent z tajemniczego i nieuchwytnego działania Bożego przez sakrament na pojmowalne przez rozum (choć go przewyższające), przekształcające duszę, rozum, sposób patrzenia na świat, motywacje i cele Słowo Boże, którego wpływ na człowieka jest wymierny bo wyrażający się w jego działaniu i postawie. Owa egalitarność i obowiązkowość przenosi się więc z kościoła na życie w wymiarze obywatelskim. Jest to sprężenie nieuchronne i naturalne, wynikające z samej struktury protestantyzmu. Zasada, którą widzę w działaniu właśnie na kartach historii protestanckiego Torunia XVI i XVII wieku.

Czasy obecne

Jak to wygląda dziś? Z pewnością, w pewnym sensie czasy się zmieniły. Protestantów w Toruniu jest dziś mało, większość z bagażem wychowania w zupełnie innym systemie myślenia. Obecnie w protestantyzmie mamy również do co czynienia z ciekawym nowym zjawiskiem, mianowicie charyzmatyzmem, który posiada pewne cechy styczne z katolicyzmem. Tendencja ta również znajduje swe odzwierciedlenie w dzisiejszym kształcie protestantyzmu w Toruniu. Niemniej, z pewnością można powiedzieć, że swego zasadniczego przesłania ani tożsamości obecni protestanci toruńscy nie zatracili. Świadectwem tego jest w większości utożsamianie się obecnych toruńskich protestantów z ewangelicznym prądem w teologii, który jest XX wiecznym spadkobiercą i kontynuatorem podjętych przez Reformację dążeń i ideałów. Po II wojnie światowej pozostał jedynie kościół luterański. Wieloletnim pastorem tej parafii jest ksiądz Jan Molin. Kościół posiada dwie kaplice: większą, w której odbywają się nabożeństwa, przy ul. Wł. Sikorskiego, i mniejszą, obok pomieszczeń parafii, przy ul. Strumykowej.

Jeśli chodzi o nowożytny i stricte ewangeliczny nurt protestantyzmu, to historia powojenna rozpoczyna się od lat osiemdziesiątych. Wtedy w Toruniu zaczyna pracę Tadeusz Tołwiński, pastor obecnie już istniejącego zboru Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan przy ul. Myśliwskiej na Wrzosach. Nabożeństwa niedzielne odbywają się o godz. 10.00. W latach osiemdziesiątych pojawiają się kolejne dwa wyznania: Kościół Zielonoświątkowy oraz Kościół Chrześcijan Baptystów. Ten ostatni zakłada powracający po teologicznej edukacji oraz pracy duszpasterskiej w Gdańsku torunianin, pastor Adam Gutsche. Kościół nasz (bo i autor tej publikacji jest baptystą) niedawno ulokował się na dobre przy ul. Poznańskiej 34, gdzie powstała pierwsza toruńska powojenna baptystyczna kaplica. Nabożeństwa niedzielne odbywają się o godz. 10.00.

Kościół Zielonoświątkowy obecnie szuka nowej sali.  Nabożeństwa niedzielne odbywają się w niedzielę o godz. 10.00 Zbór ten powstał jako punkt misyjny w 1994 roku, a usamodzielnił się dwa lata później. Pierwszym pastorem był Waldemar Wojna, następnie Jacek Kozielski a obecnie Marek Kozlowski.

Na początku lat 90. powstaje obecnie nie istniejący niezależny charyzmatyczny kościół protestancki. Po wielu dynamicznych zmianach obecnie wyłoniły się z tego zboru dwie grupy: Kościół „Chrystus dla Wszystkich” oraz Zbór Braterski, nawiązujący do ideałów tzw. kościoła braterskiego (ang. brethren church). Pierwszy z ww. spotyka się obecnie przy ul. Prostej, nabożeństwa niedzielne o 10.30; drugi zaś w prywatnym mieszkaniu.

Pomimo dość skromnego stanu liczebnego (kościoły nasze liczą od 30 do 80 członków każdy, co daje w sumie ok. 200 członków) toruńscy protestanci wyrażają swą wiarę również przez działania dla miasta, m.in. przez rozdawanie paczek dla dzieci z najuboższych rodzin przed Bożym Narodzeniem. Wielu z protestantów to nauczyciele, wychowawcy, biznesmeni, muzycy. Od czterech lat w ramach Dnia Reformacji w okolicach daty 31 października ewangeliczne zbory protestanckie organizują wspólne nabożeństwo, któremu towarzyszy okolicznościowy wykład. Celem uroczystości jest przede wszystkim wspólne oddanie Bogu chwały; niemniej, w owym charakterze nawiązuje ono przecież do bogatej protestanckiej spuścizny Torunia: spuścizny gorliwości dla Boga połączonej z szerszym niż własna konfesja spojrzeniem na Kościół Chrystusowy. Fakt wspólnego nabożeństwa jest bowiem świadectwem duchowej jedności rozpoznawanej przez uczestniczące w tej inicjatywie kościoły. Przede wszystkim jednak chcielibyśmy, by spotkania te, jak i w ogóle nasze istnienie, przyczyniły się do odnalezienia przez każdego, bez względu na wyznanie, osobistego pokoju i odpoczynku dla duszy w akceptacji ewangelicznego poselstwa o Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał, aby każdy, kto Jemu wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (Ew. Jana rozdział 3, werset 16).

Wniosek

Jesteśmy więc u siebie. Jeśli ktokolwiek, to my również. Czy to ma znaczenie? Myślę, że tak. Przede wszystkim ważne to jest dla nas, protestantów, iż pomimo dziś tak wszystko przenikającego katolicyzmu, Toruń pozostaje wyjątkowym skrawkiem historyczno-kulturalnej protestanckiej przestrzeni. Ale wydaje mi się, że wynika z tego również, że przynajmniej elita kulturalna i religijna miasta (bez względu na wyznanie) powinna zadać sobie trud pamięci o tej bogatej protestanckiej tożsamości, ze względu na fakt, iż chcąc nie chcąc w niej właśnie istnieje, do niej nawiązuje i z niej w jakimś stopniu czerpie. I co za tym idzie, wbrew trendom ludowej i dość ksenofobicznej pobożności rzymskokatolickiej, reprezentowanej również dość wyraźnie w naszym mieście, powinna ją szanować i respektować, traktować bez irracjonalnej w toruńskim kontekście nieufności. Fakt, historia potoczyła się dla protestantów w Toruniu w ciągu ostatnich 100 lat mniej ciekawie niż w opisanym wyżej okresie. Niemniej, może to właśnie źle i niekorzystnie dla naszego miasta? A może i dla mnie, kimkolwiek jestem i cokolwiek sobą reprezentuję? Protestantyzm zawsze inspiruje, bez względu na to, czy tych, którzy afirmują jego wartości, czy też tych, którzy w kontrze starają się jakoś wzbogacić własną odmienną tożsamość. Jest to przecież, bo zawsze było – to niejako wpisane jest w charakter tej „religii Słowa” – wciąż środowisko twórcze i mające dużo do zaoferowania.

Dalej, skoro wypadałoby, by w mieście o takiej a nie innej spuściźnie traktować protestantyzm jak zasłużonego, jeśli nie religijnego, to przynajmniej kulturalnego mecenasa i przodka, to może to oznaczać kilka praktycznych postaw. Np. odróżnianie protestanta od Świadka Jehowy; wykorzenianie zaszczepionej jeszcze przez jezuitów w czasach kontrreformacji niechęci czy wręcz zabobonnej obawy przed odwiedzeniem świątyni protestanckiej („bo pod progiem zakopano obraz Matki Boskiej”); w końcu, posiadanie zwykłej tolerancji i życzliwości, jeśli nie z innych powodów, to choćby właśnie ze względu na charakter i historię naszego miasta. Czego wszystkim Szanownym Czytelnikom serdecznie życzę.

Bibliografia:

Biskup M. red., Historia Torunia 1454-1548, Toruń 1992

Biskup M. red., Historia Torunia 1548-1660, Toruń 1994

Dodaj komentarz